Serdecznie dziękujemy za nadesłane opisy Waszego pierwszego dnia przy znieczuleniu. Wszystkie opisy były bardzo ciekawe i trudno nam było podjąć decyzję. Jednak już dzisiaj publikujemy tekst nagrodzony w konkursie "Mój pierwszy dzień na anestezji". Jego autorem jest Pielęgniarz, który od niedawna pracuje na anestezjologii i intensywnej terapii.
Kolejny zabieg miał się odbyć za pół godziny w związku z tym pozwoliłem sobie na zadanie serii pytań dotyczących tego co przed chwilą zobaczyłem. Odpowiedzi niestety nie dały mi pewności podczas sytuacji która za chwile miała miejsce. W związku z tym iż na innym oddziale szpitala doszło do zatrzymania krążenia u pacjenta - mój "Anioł Stróż" razem z dyżurnym anestezjologiem został wezwany do podjęcia akcji reanimacyjnej. Zostałem sam. Nie mając bladego pojęcia o tym co tak na prawdę mam robić wróciłem na salę operacyjną, obejrzałem strzykawki pozostałe po poprzednim zabiegu, a których nie zdążyliśmy po sobie jeszcze posprzątać. Nazwy leków były znajome, ale tylko z teoretycznej nauki farmakologii. Zapytałem więc jakie leki mam przygotować do następnego zabiegu. Podano mi listę, którą szybko zapisałem na pierwszej kartce znalezionej w kieszeni i szybko podszedłem do szafy z lekami. Ampułki, fiolki i jeszcze więcej ampułek i fiolek. Widząc mnie koleżanka z sali premedykacji postawiła przede mną potrzebne leki, podając mi przy tym zasady ich rozpuszczenia i opisania. Zrobiłem wszystko według jej instrukcji po czym usłyszałem hasło "jedziemy!". Wiedziałem, że teraz mam przed sobą prawdziwy test - pierwsze znieczulenie - zostałem sam. Z nogami jak z waty i lekko trzęsącymi się rękoma stanąłem w miejscu w którym wcześniej stała Barbara. Czułem, że pot spływa mi po plecach, po czole, nawet po policzkach. Na szczęście Ordynator nie rzucił do mnie hasłowych skrótów stosowanych na oddziale. Usłyszałem pełne nazwy leków oraz dawki podane w miligramach. To ułatwiło mi rozeznanie się w sytuacji, choć moje ręce wykonywały ruchy bardzo niepewnie - czasem wręcz chaotycznie. Leki podane, intubacja - i tu zmierzyłem się ze swoja niewiedzą. Wiedziałem tylko jedno - laryngoskop do lewej, rurka do prawej ręki. Ale co dalej... Zapomniałem na śmierć o uszczelnieniu balonu rurki i osłuchaniu jej umiejscowienia. Po wyrazie twarzy anestezjologia wiedziałem, że nie jest zachwycony z mojej pracy, ale po chwili wszystko zostało mi wytłumaczone, życzliwym choć zdecydowanym tonem. W tym momencie na salę weszła Barbara, widząc ją kamień spadł mi z serca, ale już do końca dnia ja pracowałem pod jej bacznym spojrzeniem, a po każdym zabiegu omawialiśmy moje błędy i dobre postępowanie. Dyżur skończyłem o 15:30. Wychodząc pożegnałem się i mówiąc do jutra zamknąłem za sobą drzwi bloku operacyjnego. To było najdłuższe 8 godzin dyżuru jakie pamiętam. Ale nie oddałbym tego dnia za żaden następny, który już przepracowałem, ani za ten który mam jeszcze przed sobą."
A takie były zasady konkursu "Mój pierwszy dzień na anestezji"!
"Pierwsze spotkanie z oddziałem było dość przyjemne, większość
pracujących tu osób była życzliwa, starała się wspomóc mnie w
pierwszych godzinach nowej pracy na nowym stanowisku. Oddziałowa
zapoznała mnie z osobami pełniącymi dyżur tego dnia,
przydzielając mi mojego "Anioła Stróża". Tą osobą
była Barbara, pracująca już dość długo, a mająca mnie
wprowadzić w tajniki pielęgniarstwa anestezjologicznego. Około
godziny 7, gdy pacjent planowany do zabiegu miał podaną
premedykację stanąłem w drzwiach sali operacyjnej numer 2 -
nazywanej na oddziale "krótką" salą. Wtedy każda nazwa
brzmiała dziwnie obco, przez co nie zagłębiałem się bardziej
w szczegóły dotyczące nomenklatury. Po przewiezieniu pacjenta
na salę oraz ułożeniu na stole operacyjnym moja nowa koleżanka
powiedziała, żebym stanął za nią i obserwował wszystko co
będzie działo wokół mnie.
Zauważyłem przygotowane na tacy leki
oraz narzędzia niezbędne do intubacji. Sprzęt wydał się podobny
do tego który widziałem jeszcze w trakcie studiów, natomiast leki
były dla mnie zupełną abstrakcją. Ordynator oddziału, który był
tego dnia "naszym" anestezjologiem podał kilka
następujących po sobie liczb, które w moim rozumieniu nie miały
nic wspólnego z lekami znajdującymi się w strzykawkach. "0,1",
"2", "120", "35" tyle udało mi się
usłyszeć wśród wszelkich innych dźwięków dochodzących do
mojej głowy z otoczenia sali operacyjnej. Barbara pewnie wzięła
kilka strzykawek do ręki, podała leki przez port wkłucia, po czym
sięgnęła po laryngoskop i rurkę intubacyjną. Po chwili pacjent
był zaintubowany, a na aparacie pojawiły się różne wykresy -
których znaczenia mogłem się wtedy tylko domyślać. Następne pół
godziny upłynęło nam na zapisywaniu parametrów życiowych. Zabieg
zakończył się, a ja wspólnie z nową koleżanką wyjechaliśmy z
pacjentem na salę poznieczuleniową.Kolejny zabieg miał się odbyć za pół godziny w związku z tym pozwoliłem sobie na zadanie serii pytań dotyczących tego co przed chwilą zobaczyłem. Odpowiedzi niestety nie dały mi pewności podczas sytuacji która za chwile miała miejsce. W związku z tym iż na innym oddziale szpitala doszło do zatrzymania krążenia u pacjenta - mój "Anioł Stróż" razem z dyżurnym anestezjologiem został wezwany do podjęcia akcji reanimacyjnej. Zostałem sam. Nie mając bladego pojęcia o tym co tak na prawdę mam robić wróciłem na salę operacyjną, obejrzałem strzykawki pozostałe po poprzednim zabiegu, a których nie zdążyliśmy po sobie jeszcze posprzątać. Nazwy leków były znajome, ale tylko z teoretycznej nauki farmakologii. Zapytałem więc jakie leki mam przygotować do następnego zabiegu. Podano mi listę, którą szybko zapisałem na pierwszej kartce znalezionej w kieszeni i szybko podszedłem do szafy z lekami. Ampułki, fiolki i jeszcze więcej ampułek i fiolek. Widząc mnie koleżanka z sali premedykacji postawiła przede mną potrzebne leki, podając mi przy tym zasady ich rozpuszczenia i opisania. Zrobiłem wszystko według jej instrukcji po czym usłyszałem hasło "jedziemy!". Wiedziałem, że teraz mam przed sobą prawdziwy test - pierwsze znieczulenie - zostałem sam. Z nogami jak z waty i lekko trzęsącymi się rękoma stanąłem w miejscu w którym wcześniej stała Barbara. Czułem, że pot spływa mi po plecach, po czole, nawet po policzkach. Na szczęście Ordynator nie rzucił do mnie hasłowych skrótów stosowanych na oddziale. Usłyszałem pełne nazwy leków oraz dawki podane w miligramach. To ułatwiło mi rozeznanie się w sytuacji, choć moje ręce wykonywały ruchy bardzo niepewnie - czasem wręcz chaotycznie. Leki podane, intubacja - i tu zmierzyłem się ze swoja niewiedzą. Wiedziałem tylko jedno - laryngoskop do lewej, rurka do prawej ręki. Ale co dalej... Zapomniałem na śmierć o uszczelnieniu balonu rurki i osłuchaniu jej umiejscowienia. Po wyrazie twarzy anestezjologia wiedziałem, że nie jest zachwycony z mojej pracy, ale po chwili wszystko zostało mi wytłumaczone, życzliwym choć zdecydowanym tonem. W tym momencie na salę weszła Barbara, widząc ją kamień spadł mi z serca, ale już do końca dnia ja pracowałem pod jej bacznym spojrzeniem, a po każdym zabiegu omawialiśmy moje błędy i dobre postępowanie. Dyżur skończyłem o 15:30. Wychodząc pożegnałem się i mówiąc do jutra zamknąłem za sobą drzwi bloku operacyjnego. To było najdłuższe 8 godzin dyżuru jakie pamiętam. Ale nie oddałbym tego dnia za żaden następny, który już przepracowałem, ani za ten który mam jeszcze przed sobą."
Pielęgniarz
***
A takie były zasady konkursu "Mój pierwszy dzień na anestezji"!
Wraz
z Wydawnictwem PZWL zaprosiliśmy do opisania swojego pierwszego dnia
pracy na oddziale anestezjologii. Na krótkie wspomnienia czekamy do 30 września 2014 r. Do wygrania była książka: Standardy anestezjologicznej opieki pielęgniarskiej!
Pokrótce wyjaśniamy zasady:
- Organizatorem konkursu jest Wydawnictwo PZWL i Redakcja bloga: pielanest.blogspot.com.
- Uczestnikiem konkursu może być każda osoba pełnoletnia, zamieszkała na terenie Polski.
- Czas trwania konkursu: 26.09.2014 – 30.09.2014 r.
- Konkurs nie jest grą losową.
- Do 2.10.2014 r. Redakcja i Przedstawiciel Wydawnictwa PZWL wybiorą zwycięzcę konkursu.
- Nagrodą jest książka wydawnictwa PZWL: Standardy anestezjologicznej opieki pielęgniarskiej.
- By dana Osoba brała udział w konkursie "Mój pierwszy dzień na anestezji" należy przesłać maila z plikiem tekstowym (doc, odt, pdf) na adres: pielanest@gmail.com.
- Nagrodzona Osoba zostanie poinformowana o tym fakcie drogą mailową 3.10.2014 r. Nagrodzony powinien odpowiedzieć na mail podając swoje dane do korespondencji pocztowej. Podanie danych jest dobrowolne, jednakże jest warunkiem do otrzymania nagrody.
- W przypadku braku maila od Laureata, nagroda przechodzi na kolejny miesiąc lub zostaje do dyspozycji Redakcji.
- W kwestiach nieobjętych Regulaminem stosowane będą przepisy Kodeksu Cywilnego oraz ustawy o ochronie danych osobowych.
- Redakcja zastrzega sobie możliwość wprowadzenia drobnych zmian do regulaminu.
W razie pytań prosimy o mail: pielanest@gmail.com
Faktycznie znakomity tekst , postanowiłam zaobserwować - jestem pielęgniarką i dostrzegam tu wiele interesujących treści. pozdrawiam i gratuluję :)
OdpowiedzUsuńZawsze można coś jeszcze zasugerować :) Dziękujemy za miłe uwagi :)
Usuń